Autor: Antoni Gryzik

Na przykład - Francja...

Jak na to popatrzec z bliska to system francuskiego szkolnictwa muzycznego wyglada na szalony i chaotyczny. Ale po latach odkrylem ze w tym szalenstwie jest metoda. Regul jest malo i zaleza one zawsze od konkretnej ludzkiej sytuacji, innymi slowy - jak w jakiejs jednostce szkolnej sa uznane autorytety to dyplom szkoly bedzie mial takie a takie uprawnienia a po zniknieciu tych autorytetow (smierc czy emerytura) jesli na ich miejsce nie pojawia sie postacie uznane na podobnym poziomie to szybko przywileje i uprawnienia znikaja.

Bo na poczatku bylo pojecie "konserwatorium". Czyli taka szkola w ktorej nie ma regul, ksiazek, teorii a tylko trzeba "przechowac" czyli zakonserwowac skarb. Jedna tylko metoda. Jest mistrz, czyli ktos uznany za takiego i wokol niego uczniowie, ktorzy zeby sie czegos nauczyc nie maja innego wyjscia jak tego mistrza nasladowac i potem ten mistrz a nikt inny zaswiadcza ze taki a taki "nadaje sie" i moze pojsc w swiat.

Korona systemu sa dwa "wyzsze" konserwatoria, w Paryzu i w Lyonie. Obok nich jeszcze inna instytucja wyroznia sie swoim prestizem: Ecole Normale Supérieure czyli wyzsza szkola pedagogiczna (wlascicie nalezaloby powiedziec "superwyzsza" bo jest taka jedna tylko a inne nazywaja sie po prostu "Ecole Normale" co po polsku nalezaloby takze tlumaczyc jako wyzsza szkola nauczycielska, ale nie ta "najwyzsza".

Ich dyplomy daja wszystkie prawa jakie tylko moga dawac, ale zastanowmy sie do czego mlody muzyk, po dyplomie, moze chciec "miec prawo"? Kariera koncertowa reguluje sie nie w konserwatorium, ale ze tak powiem "na uboczu". Albo mlody muzyk daje sie poznac przez konkursy albo przez znajomosci z impresariami, ktorzy mu zapewniaja angaze do koncertow i recitali - albo nie... Nie ma zadnego systemu "stawek" jak kiedys w gospodarce planowej; wszystko jest umowne. No ale malo moze wyzyc tylko z koncertowania. Co wiec mlody muzyk moze robic ponadto? Mozliwosci sa (z grubsza) trzy: byc nauczycielem w konserwatorium, byc nauczycielem w szkole ogolnoksztalcacej albo pracowac jako tzw" animator" czyli organizator zycia kulturalnego w jakims merostwie albo rejonowym (departamentalnym, regionalnym) osrodku kultury. I tu wkracza system organizacyjny regulowany na szczeblu panstwowym.

Kazde merostwo moze sobie zalozyc szkole muzyczna ktora sie nazywa automatycznie Conservatoire municipal. Ale sa tez konseratoria prywatne, n.p. konserwatorium amerykanskie albo rosyjskie im. Rachmaninowa. Te dwa ostatnie korzystaly w swoim czasie z tytulow uznania, ktore stawialy je w niektorych dziedzinach na rownorzednym miejscu z konserwatoriami Supérieur jak byli w nich pedagodzy wybitni, n.p. Nadia Boulanger w amerykanskim. No, ale tutaj zaczyna sie dzungla...

Bo w zaleznosci od programu i kadry pedagogicznej te konserwatoria maja rozne poziomy cyklow nauczania; podstawowy, sredni i (pol)wyzszy. I tu wkracza ministerstwo kultury i ministerstwo szkolnictwa. W zaleznosci od stwierdzonego i potwierdzonego regularnie inspekcjami poziomu, dyplom takiego konserwatorium daje albo nie daje prawa zeby byc nauczycielem albo animatorem kulturalnym. Konserwatoria w duzych miastach albo konserwatoria dzielnicowe w Paryzu (jest ich 20) albo tez konserwaroria municypalne tzw "pierwszej korony" czyli miast na obrzezu Paryza maja status, ze tak powiem srednie szkoly muzycznej "plus". Innymi slowy maja nawet, w niektorych dziedzinach, programy mistrzowskie. No i powyzej, istnieje cos w rodzaju hybrydy i co nazywa sie "konserwatorium regionalne". Ma ono program wypisz wymaluj szkoly wyzszej ale w rzeczywistosci wszystko rozgrywa sie na odcinku prestizu. Niby taki sam typ programu jak w Conservatoire Supérieur, taka sama ilosc godzin ale prestiz dyplomu nie taki. A poniewaz w obu wypadkach zeby studiowac trzeba zdac egzamin konkursowy, sprawa jest jasna - mozesz nie zdac egzaminu do wyzszego ale potem zdac do regionalnego. Mama Nicole [Nicole jest żoną Antoniego - przyp. S.K.] miala dyplom konserwatorium regionalnego w Wersalu i nawet zaczela kariere koncertowa tylko potem wyszla za maz i koniec z graniem . W Paryskim regionie sa cztery (!!!) konserwatoria regionalne - w Paryzu, w Wersalu, w Saint Cloud i w Saint Germain en Laye.

Jak chcesz byc nauczycielem kultury muzycznej w szkole ogolnoksztalcacej to sa dwie drogi; dyplom Ecole Normale albo dyplom konserwatorium regionalnego co najmniej albo jednego z konserwatoriow nizszych statutem ale uznanych w danym roku jako wysokie poziomem przez ministerstwo. A jak juz masz posade w szkole ogolnoksztalcacej to potem, zeby miec te posade na stale to trzeba przejsc przez taki egzamin konkursowy ktory rozgrywa sie na 2 poziomach: CAPES i Agrégation. CAPES to jest po prostu certyfikat uprawnien do nauczania wystarczajacy dla szkoly sredniej (nosi sie tytul "professeur certifié") a agrégation to jest smietanka jesli chodzi o status spoleczny; masz tytul "professeur agrégé". Przy tym, czego cudzoziemcy zazwyczaj nie rozumieja, ten tytuj nie zalezy od twojego poziomu ale od tego czy w danym roku zmiesciles sie w sredniej czy nie. Na przyklad; w danym roku bylo, zawsze sie to rozgrywa w skali krajowej, 400 posad dla "professeut agrégé". No i oczywiscie jak bedzie 500 kandydatow to poziom zwyciezcow nie jest taki sam jak w wypadku gdy jest ich 2000.

Teraz ilustracja praktyczna. Anka X. i jej maz maja oboje najwyzsze dyplomy jakie moga tylko byc w tym kraju -Premier Prix du Conservatoire Supérieur de Paris; Anka przy tym miala niezle lokaty na wielu miedzynarodowych konkursach, Bronek mniej, ale jest przeciez bardzo dobry. No i jedyne posady jakie mogli miec to bylo... w konserwatorium miejskim w malutkiej miejscowisci miedzy Paryzem i Wersalem - Voisin le Bretonneux, poziom raczej szkoly podstawowej. Dla Anki, mimo sukcesow koncertowych i nagrywanych plyt trwalo to 15 lat. W ubieglym roku zalapala sie nareszcie do konserwatorium w Levallois, tuz pod Paryzem, w tzw "pierwszej koronie podmiejskiej". W takim konserwatorium, to jak popatrzysz na zyciorysy i referencje pedagogow to mozg staje.

Jej maz, tez skrzypek, zrozumial, ze nie przepchnie sie bo aktualnie za duzo jest na rynku skrzypkow i szybko zaczal organizowac zespoly kameralne a potem coraz bardziej rozbudowane az w koncu zaczal dyrygowac malymi orkiestrami. No i w ub. roku szczescie sie do niego usmiechnelo bo dostal angaz jako profesor dyrygentury w konserwatorium regionalnym w Wersalu. Teraz wiem o co mnie zapytasz - po co to wszystko jesli tylu mlodych artystow francuskich na najwyzszym poziomie nie daje rady zeby wyzyc?

Dochodzimy do praw strukturalnych gospodarki miedzynarodowej. Dwoch Francuzow bylo laureatami 1 nagrody konkursu chopinowskiego. Jeden Krolowej Elzbiety. Ale zaden z nich od lat nie dochrapal sie zeby miec chociaz jeden recital w jakiejkolwiek sali paryskiej !!! Tak to juz jest tutaj. A w ostatnim dziesiecioleciu doliczylem sie, ze w przyszlym roku to bedzie czwarty "sezon rosyjski". Domyslasz sie z jakich powodow. To historia przez wielkie "h" czyli jedno wielkie "niepohozumienie". Boukov juz chyba 10 lat nie mial recitalu w Paryzu, Hamelin jeszcze ani razu choc gral wielokrotnie w najwiekszych salach amerykanskich i brytyjskich. Ale to jest specjalnosc rynku francuskiego zdominowanego przez sitwe impresariow. Stefania Toczyska ktora spiewala 30 razy Carmen w MET i w najwiekszych teatrach operowych swiata, w paryskiej operze nigdy sie jej nie udalo. Mam nadzieje, ze Cie nie zanudzilem, jutro o reszcie; serdeczne usciski -

Antoni

HOME